suwnicowy_2 suwnicowy_2
39
BLOG

American lesson 4 Polish grajdoł

suwnicowy_2 suwnicowy_2 Polityka Obserwuj notkę 7

Polska ma specyficzną optykę, więc niniejsza notatka pewnie będzie odczytana jako daleko idąca prowokacja. Przyznaję - upraszczam i przejaskrawiam i w związku z tym biorę na siebie pewne ryzyko. Buckle your seabelts, Dorothy, 'cause Kansas is going bye-bye.*)

Otóż wybór Baracka Husseina Obamy na prezydenta USA należy do zjawisk podobnej kategorii, jak wybór Polaka, Karola Wojtyły na Papieża. Przy czym więź emocjonalna, jaka łączyła w szczególny sposób kilkadziesiąt milionów Polaków w kraju i za granicą z Janem Pawłem II w tej chwili łączy z Obamą nie tylko Kenijczyków (gdzie prezydent – elekt USA ma korzenie rodzinne), ale wszystkich niebiałych mieszkańców świata (może z wyjątkiem mieszkańców Azji, którzy swoją tożsamość i niepodległość wywalczyli jeszcze w XIX wieku lub nigdy jej nie utracili - jak Japonia). Dla których to niebiałych mieszkańców świata USA i Europa Zachodnia dotychczas kojarzyły się dość podobnie jak Polakom Rosja.

Oczywiście, ten związek z Obamą nie ma nic wspólnego z religią. Podkreślam: chodzi mi o emocje i tożsamość. Niestety, nie znajduję lepszego ani choćby porównywalnego przykładu, aby ktoś o równie dramatycznej drodze życiowej reprezentujący sobą naturalnie (ach, ten "czarny rasizm" i pełne chrześcijańskiego miłosierdzia uwagi Tomasza Terlikowskiego dotyczące przewag, jakie czarna skóra daje w amerykańskiej polityce) tylu ludzi z całego świata osiągnął równie zaszczytne i dające tyle władzy stanowisko.

My, Polacy, mamy zupełnie inne doświadczenia historyczne. Polska była krajem kolonialnym, nie kolonizatorem. Rozbiory w XIX wieku to forma skolonializowania nas przez ościenne kraje. Zamieszkałe przez białych, o podobnej kulturze. Okres po II wojnie światowej to też specyficzny rodzaj kolonizacji - i znowu przez "innych białych". Ominęło nas doświadczenie niemal całej Europy Zachodniej - od Włoch przez Hiszpanię, Portugalię po Francję, Wielką Brytanię i Niemcy (przed I Wojną Światową) - i zarazem niemal całego III Świata, poddanej niewolniczej dominacji przez białego człowieka.

Dramatyczne relacje między krajami "północy" a "południa" całego niemal świata, które kiedyś łączyły więzy kolonialne są dla nas zupełnie niezrozumiałe. Nasz stosunek do tego problemu cechuje poczucie wyższości i przeświadczenie, że "nasze krzywdy były większe i ważniejsze". Stany Zjednoczone oczywiście nie uczestniczyły w kolonializacji, wręcz były pierwszym krajem post-kolonialnym, który wyzwolił się spod kontroli. Ale w Stanach Zjednoczonych przez wiele lat było niewolnictwo, a potem apartheid i mafijne organizacje w rodzaju Ku-Klux-Klanu. Te zjawiska z kolei Polska zna w dużej mierze dzięki komunistycznej propagandzie - co w dużym stopniu mogło zniekształcić obraz rzeczywistej sytuacji. Nad tym też warto się zastanowić.

W każdym razie, jeśli mamy się trzymać ryzykownych paralel: w Polsce mrocznych stalinowskich lat 50 można było w pewnej mierze wybrać czy jest się antykomunistą, czy się jest ubekiem (choć oczywiście prześladowano też za to, co ktoś zrobił wcześniej i jakie miał poglądy zanim nastał komunizm, więc ten wybór oczywiście nie był dla każdego). Ale koloru skóry wybrać nie można. Z perspektywy południa USA ktoś jednak mógłby powiedzieć, że w komunistycznej Polsce wolność była większa, niż w USA dla części obywateli tego kraju, którzy koloru skóry wybrać nie mogli.

Nie chcę przez to powiedzieć, że czyjeś cierpienie 20, 50 czy 150 lat temu było większe, ważniejsze czy istotniejsze niż kogoś innego.

Chcę natomiast powiedzieć rzecz banalną: z perspektywy Polski świat wygląda inaczej, niż z perspektywy Kenii, Meksyku, Bangladeszu czy Nikaragui. Inna historia, inne wojny, inni sąsiedzi, inni bezpośredni wrogowie. Zakładając, że musimy koniecznie promować i narzucać nasz sposób widzenia, zamiast spróbować zrozumieć świat ryzykujemy niezrozumienie i ignorancję. A żyjemy w świecie który się bardzo skurczył i stał się na tyle wspólny, że wybory prezydenta USA stały się istotne dla niemal wszystkich obywateli świata.

Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację: w telewizji BBC, CNN, Al Jazeera lub jakiejkolwiek innej publicznie dostępnej na świecie swoje przemyślenia opublikowane tu, na Salonie24 wygłaszają: Krzysztof Leski (kiedyś, uwaga: BBC!), Łukasz Warzecha i Tomasz Terlikowski (przepraszam, jeśli kogoś istotnego pominąłem).

Obawiam się, że nawet gdyby przekaz docierał do większości mieszkańców globu, to liczba z grubsza rozumiejących, o co tym panom chodzi, nie przekraczałaby 10 milionów. Plus część z tych 56 milionów, które głosowały na McCaina w USA.

Panowie: jesteście ślepi, głusi i kulawi, nie rozumiecie nic co się dookoła dzieje,
a Wasz czas dawno minął.

--

*) Nomen omen - bo Kansas głosował na McCaina. Bye, bye!

suwnicowy_2
O mnie suwnicowy_2

Nie wierzę politykom. Patrzę im na ręce. Ale polityków wybrało społeczeństwo, my - więc wam i sobie też patrzę na ręce.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka